Wiosenne Porządki

Ptaszki śpiewają, słońce świeci, kwiaty kwitną… a niektóre gry zbierają kurz! Przyszedł czas na wiosenne wietrzenie półek.

Nie wiem czy wiecie kim jest Marie Kondo; nie wiem też czy znacie określenie „go full Marie Kondo”.. Marie Kondo to pewna pani, która na Netflixie pomaga ludziom sprzątać i pozbywać się niepotrzebynch gratów. W jednym odcinku wzięła się za czyjeś planszówki. Stwiedziła, że 30 gier to optymalna liczba. Spojrzałam na swoją półkę, potem w oczy Marie, potem znów na swoją półkę i nie wiedziałam czy się śmiać, czy zapisać do psychiatry.

Planszowy rynek wtórny to dość prężny biznes, czy to mówimy o wymianie, czy o handlu. Niestety, koszty wysyłki czasem sprawiają, że nie warto się w to bawić. W grę wchodzi odbiór osobisty, ale to też nie zawsze się udaje zgrać.

W związku z Expo w Birmingham, które odbywa się w maju, stwiedziliśmy że to najwyższy czas na pozbycie się paru gier. W ten sposób nie tylko zaoszczędzimy na wysyłce, ale poznamy nowych ludzi i może sami zgarniemy jakieś ciekawe propozycje.

Dziś chcę Wam pokazać których gier i dlaczego się pozbywam. Pogadam też trochę o ich zamiennikach.

WASTELAND EXPRESS DELIVERY SERVICE

Na początku byłam zachwycona, bo kupowałam oczami. Świetne grafiki, do tego najlepszy organizer plus modele. No czego chcieć więcej? Ciekawej mechaniki. Wasteland Express to po prostu pick up and deliver, czyli bawimy się w kuriera UPS. Jest jakaś tam walka, ale wszystko jest strasznie mdłe. Mimo randomizowania mapy za każdym razem i wielu różnych misji, rozgrywka zawsze wydawała się taka sama. Jeśli chodzi o gry w świecie pustkowi, to Fallout i Kero mi zdecydowanie wystarczą,w zależności czy chcę dłuższej gry czy chwilowej rozrywki.

TETRISOWY UWE ROSENBERG

Pan Uwe znany jest z zamiłowania do kształtów rodem z Tetrisa. Oprócz Patchworka, wydał nawet całą osobną serię gier z tą mechaniką. O porównaniu tych trzech możecie poczytać TU. Dlaczego się z nimi żegnamy? Stwierdziliśmy, że mamy zbyt wiele gier dla początkujących, a nasi znajomi jak i rodzice już tacy początkujący nie są. Zasada była taka, jeśli nikt nie zapyta, czy zagramy w jedną z tych gier, to odpadają. Matt woli Tetrisa w Uczcie dla Odyna, ja w mobilnej wersji Indian Summer.

WYBUCHOWA MIESZANKA

Candy crush na planszy? Czemu nie! Nawet ulepszyliśmy dunie! Trzymaliśmy tę grę tak długo tylko dlatego, że miała ciekawe komponenty, i to przyciągało nowych graczy. Ale wszystkim się już to znudziło. O ile zderzanie się kulek jest satysfakcjonujące, to jeśli chodzi o różne eliksiry, Szarlatani dużo częściej lądują na stole.

JAMAICA

Jamaica miała sens, póki dzieciaki były zainteresowane. Dzieci podrosły, i nikt już nie pyta o grę w piratów. Jamaica była hitem na początku, prosta, przyjemna dla oka i gra do sześciu osób. Ale jak już wszyscy zdążyli być obrabowani raz, to gra poszła pod pokład. Okazało się, że mamy w rodzinie jeszcze więcej graczy, i trzeba było odpalić gry drużynowe.

MARTWA ZIMA DŁUGA NOC, MUZA, GRETCHINY, UNLOCK, PORY ROKU

Oczywiste będzie na początku – Unlock oraz Time Stories są jednorazowe, musiały odejść. Muza, mimo że naprawdę mi się podobała i osobiście preferowałam ją od Dixita, to nie przeszła próby czasu. Gretchiny były impulsem zeszłego Expo, od tamtej pory zagraliśmy w nie dwa razy, głównie dlatego, że nie przypadły Mattowi do gustu. Z Porami Roku pożegnam się z żalem. Gra jest śliczna i nieskomplikowana. Ma piękne elementy i ciekawą mechanikę… ALE – nigdy nie znajdujemy czterech chętnych osób, a dla dwojga mamy Keyforge. No i ostatnia, Martwa Zima Długa Noc. Podstawkę kupiliśmy dawno temu i zagrywaliśmy się w nią do upadłego. I to pewnie to przesądziło o tym, że Długa Noc mimo zmian, pozostała „większą ilością tego samego”. Ja nadal bym chętnie pozabijała zombiaki, bo wolę zdecydowanie Martwą Zimę od Zombicide, ale ponownie, Tiny Epic Zombies zastąpiło to dla nas raczej jednogłośnie. Małe pudełko a sporo w nim gry.

NO I W KOŃCU CORNISH SMUGGLER ORAZ STATKI, ŁUPY, KOŚCIOTRUPY

Na sam koniec zostawiłam dwie pozycje, których nikt nie chciał (chociaż podczas pisania tego posta Cornish Smuggler znalazł nowy dom). Obydwie to gry o piratach (coś nie mamy do nich szczęścia). Statki, Łupy, Kościotrupy dostaliśmy w prezencie dawno temu, i zagraliśmy w to parę razy, ale ponownie – nikt potem nie zapytał o tę grę, więc poszła na dno. Cornish Smuggler, o którym więcej TU, szukał domu od samego początku – kolejny nietrafiony prezent. Mam nadzieję, że nowy właściciel wie, jak bardzo zepsuty jest jego nowy pupil.

A Wy? Ile razy w roku wietrzycie półki? Potrzebujecie na to okazji, czy może po prostu kiedy skończy się miejsce? A może dokupujecie nowe Kallaxy?

0 Udostępnień