FORT – Felieton

Bycie dzieckiem w latach 90′ było całkiem przyjemne. Po szkole wychodziło się na podwórko, wracało się na ulubione kreskówki z Cartoon Network, krzyczało się „mama, rzuć 2 złote na picie!”.

Na moim podwórku było nas około dziesięcioro. Starsi czy młodsi, wszyscy bawiliśmy się razem… prawie zawsze. Graliśmy w kapsle, w Tazosy, wymienialiśmy się karteczkami. Robiliśmy żarty przez domofon, biegaliśmy po dachach garaży, zwisaliśmy z trzepaków. Z podwórka wracałam na bajki. Ed, Edd i Eddy oraz Bliźniaki Cramp na Cartoon Network poprzedzali Dragon Ball na RTL7. I potem wychodziło się ponownie, dopóki się nie ściemniło. Mało mam złych wspomnień z tamtego okresu.

Piszę o tym wszytkim dlatego, że nigdy nie spodziewałam się, że to gra planszowa wywoła we mnie te wszystkie wspomnienia. Nie przez gameplay, nie przez komponenty, ale dzięki grafikom – to one przypomniały mi o ulubionych kreskówkach, a potem to już poszło…

Fabuła tej gry toczy się na podwórku jak każde inne. Masz ze sobą swoich dwóch najlepszych kumpli (którzy nigdy Cię nie zostawią) i kilkoro innych znajomych. Zwołujesz ekipę pięciorga z nich i zaczynamy zabawę, trzeba tylko pamiętać, że ci, z którymi się nie będziesz bawić, mogą być zwerbowani przez konkurencję – dzieciaki z innej dzielni.

Jak tak o tym myślę, to u nas też tak było. Każdy miał jednego czy dwóch przyjaciół, a cała reszta była fajnym, kolorowym dodatkiem. Wszyscy mieli przezwiska, jakieś przypisane im dziwaczności. Na moim podwórku był Jabar, Burak, Ogórek, Żaba, Ryba, Tarantula, Zejdel, Ojciec… i trzy dziewczyny bez przezwiska, Ola, Ula i ja – Ala. Ula, która prawdopodobnie to czyta, nadal jest moją najlepszą przyjaciółką, już od 24 lat! Z nikim innym z powyższej ekipy nie mam już kontaktu.

Fort działa właśnie na podobnych zasadach. Przychodzą znajomi na podwórko, przynoszą żarcie i zabawki, a Ty wybierasz, z kim najbardziej „opyla” Ci się bawić. Może z tym, który przyniósł gumy kulki i segregator z karteczkami, albo z tą, która pod pachą niesie andruty i najnowsze Tazosy, a co z tym, który wcina draże Korsarz i gumy Shock i chce się podzielić?

Dostajesz od ziomków różne fanty „na zachę”, a oni zostają na dłużej. Sam też możesz werbować inne dzieciaki do swojej paczki, czy to z innej ekipy, czy to z parku. Można się w to wczytać głębiej, znajomości oparte na materialnych dobrach nie trwają długo i nie ma co się do ludzi przyzwyczajać – przychodzą i odchodzą, ale za to najlepsi kumple zostają na zawsze i nigdy Cię nie zostawią. Uff.

No to teraz do rzeczy, o co chodzi z tym Fortem. Fort, czyli tytułową bazę budujemy aby zdobyć punkty. Każdy poziom bazy kosztuje nas coraz więcej pizzy i zabawek, ale też daje nam bonusy. Dwa pierwsze poziomy dają nam kolejno tajną Zmyśloną Zasadę (dodatkowe punkty na koniec gry), oraz Profit (bonusową akcję, która czyni naszą frakcję asymetryczną).

Budowanie bazy też przywołuje wspomnienia. Moim drugim najlepszym kumplem za dzieciaka był mój kuzyn. Spędzałam z nim bardzo wiele czasu, ale szczególnie dobrze wspominam zabawy na budowie – kiedy to stawiano mu nowy dom z czerwonej cegły. Robiliśmy „przekopki” w piasku, czyli tunele dla samochodzików, parzyliśmy „herbatkę” z trawy i liści, a raz nawet obcięliśmy dość sporą część krzaka w ogrodzie, a potem z tych gałęzi zrobiliśmy bramę do naszej bazy.

W Forcie aż tak się nie zagłębiamy w historie pomiędzy bohaterami, bo jednak jest to wyścig. Gra kończy się na dwa sposoby – albo ktoś zbuduje ostatni poziom bazy, albo ktoś przeroczy próg 25 punktów. Wtedy kończymy rundę i podliczamy punkty. Osoba, która jako pierwsza zbudowała najwyższy poziom fortu, dostaje trofeum z makaronu – bardzo amerykańska sprawa, ale każdy kto wzniósł swoją bazę chociaż o jeden poziom, posiada kartę dodatkowej punktacji.

Muszę przyznać, że cieszę się, że Fort wzbudził we mnie tak przyjemne wspomnienia, bo przy obecnej sytuacji na świecie fajnie mieć coś miłego w głowie. Nostalgia na pewno sprawiła, że lubię Fort bardziej niż powinnam, ale to jest naprawdę bardzo ciekawa gra. A Was, drodzy czytelnicy, też zachęcam do pogrzebania we wspomnieniach z dzieciństwa. Mieliście jakieś przezwisko? Ekipę z podwórka? Ulubioną przekąskę, zabawę? Chętnie o nich poczytam 🙂

0 Udostępnień